No i jak tam było? Rozdział I: Panama

Kraj kojarzony głównie z podatkowym rajem i jednym z głównych morskich szlaków. Rzadki cel egzotycznych wakacji. No bo… czy znacie kogoś, kto marzy, żeby pojechać do Panamy? My też nie marzyliśmy, ale to właśnie tam spędziliśmy ostatnią zimę pływając i ucząc na kajcie. Czy żałujemy? A może był to strzał w dziesiątkę? Opowiadamy.

¿Por qué?

Jak do tego doszło, że właśnie Panama? Po prostu zaoferowano nam tam robotę 🙂 W ówczesnych okolicznościach “przyrody” (nadal krążący Covid, zamknięte egzotyczne kraje – ile można siedzieć w Egipcie? :P) trudno było odmówić. A spot w Panamie już kiedyś wpadł nam w oko jako ciekawy, więc zdecydowaliśmy się ponownie popracować dla kogoś i zatrudnić się w lokalnej szkole. Dosłownie 3 dni po powrocie z Brazylii, ponownie przekraczaliśmy ocean w powietrzu.

Po długiej podróży – 13 godzinach lotu ze Stambułu i 3 godzinach w korkach w Panama City dotarliśmy do celu! Punta Chame – maleńka wioska rybacka położona ok 100 km od stolicy przywitała nas całym swoim dobrodziejstwem. Cisza, spokój, mnóstwo gwiazd nad głową. 16 grudnia, a w nocy 26 stopni. Welcome to Latin America! W tym miejscu spędziliśmy kolejne 2,5 miesiąca.

Panama - must know kitesurfera

Ponieważ Panama miejsce jest dość nieznane szerszemu gronu kitesurferów, to tę „opowieść” potraktujemy jako poradnik. Postaramy się Wam przybliżyć to miejsce, podpowiedzieć to i tamto. Poruszając najważniejsze kwestie, ubraliśmy je w podpunkty. Jeśli macie jednak pytania, to śmiało piszcie na info@kitequest.pl.

SPOT

Wioska Punta Chame położona jest na cyplu o długości ok. 10 km. Z jednej strony otoczona Oceanem Spokojnym, z drugiej zatoką Chame Bay. Znajdziecie tam 4 spoty: główna plaża wzdłuż cypla (gdzie znajdują się widoczne na mapie szkoły), mała i duża laguna (Small Lagoon, Big Lagoon) i łachy piachu – Sandbars, położone dookoła wyspy John Wayne Island. Ze względu na pływy (o których mowa niżej) nie zawsze da się wszędzie pływać. Np. na “sandbanki” można się wybrać tylko przy naprawdę niskim stanie wody (odpływ w nowiu/pełni), ale warto, bo to najlepszy spot w Panamie! O nim później. Z kolei laguny lepiej działają na wyższych pływach, bo przy niskim stanie… nie ma tam wody. Mała laguna sprawdzi się przy pływach średnich, duża – jest tak daleko, że raczej rzadko ktoś się tam wybiera 😉

W tym tekście skupimy się na głównej plaży, gdzie większość pływa na co dzień. Miejsca jest tam bardzo dużo – zarówno na wodzie, jak i na plaży (dopóki plaża jest, ale przez większość czasu macie do dyspozycji wielką połać piachu). W tygodniu często zdarza się, że jesteście na wodzie zupełnie sami…

Spoty w okolicy Punta Chame

PŁYWY

Na zatoce Chame Bay bardzo widoczne. Poziom wody potrafi zmienić się nawet o 5 m. Tym samym bardzo zmieniają się warunki na spocie: im więcej wody, tym większe zafalowanie, im niższy stan – tym bardziej płasko (ale nie jest to flat!). Co ważne, przy naprawdę wysokich stanach plaża znika totalnie i wręcz nie ma się gdzie „odpalić”. Jedyną taką szansę daje baza Machete Kite Club, gdzie naturalnie uformowany z piachu wał stwarza zaporę od wody i daje kawałek suchej przestrzeni do startowania/lądowania. W innych miejscach pełno jest budynków, drzew, niebezpiecznych kamieni na brzegu. Po prostu na high tidzie nigdzie indziej się nie pływa. Warunki mocno zależą więc od faz księżyca.

Pływy wiążą się z jeszcze jedną rzeczą – bardzo silnym prądem wody. To naprawdę zjawiskowe, kiedy Twój kursant siedzi z deską na nogach w wodzie, macha latawcem, robi mocne ósemki a i tak stoi w miejscu, bo woda cięgnie go w przeciwnym kierunku 😉 Im bliżej do końca cypla, tym mocniej „zasysa wodę”. Zgubiona decha zasuwa jak na taśmie w Tesco. Szok! Jeśli nie najlepiej radzicie sobie z body dragami, to najlepszym rozwiązaniem jest wrócić jak najszybciej na brzeg i biec z kajtem pod wiatr. Wtedy łatwiej jest body dragiem złapać deskę, która jest w dół wiatru od nas.

Plaża (a raczej jej brak) na wysokim stanie wody.

SEZON

Od stycznia (czasem grudnia) do kwietnia (czasem i jego końca). Lokalesi mówią, że bywają sezony tłuste, czyli wietrzne El Niño i mało wiatrowe – La Niña. Nazwy nie bez kozery – nawiązują do większych zjawisk pogodowych, które wpływają na temperaturę wód w oceanach, ciśnienie i wiatr.

WIATR

Siła średnia, od ok 13 do 22 węzłów. Równy. Bardzo często gaśnie w środku dnia, ale… WIEJE PRAKTYCZNIE CODZIENNIE. Wiatr potrafi wyłączyć się nawet o godz. 10-11 i wrócić dopiero popołudniu (ok. 16). Słońce zachodzi ok 18.30-19, więc można się napływać. Sunset sessions są zazwyczaj najbardziej wietrzne no i oczywiście najpiękniejsze 🙂 Jednocześnie bardziej „tłoczne” , choć tak naprawdę mówienie o tłoku w Punta Chame, to jednak gruba przesada 😉 Najczęstszy kierunek to side-on, czasami odkręca na czysty on shore (rzadziej side shore). Z tego względu na spotach nie ma żadnego rescue.

Sunset session w Punta Chame

WODA

Z reguły głęboka, choć zależy to od pływów. Na pewno nie spodziewajcie się wielkiej płycizny, jak na Helu 😉 Z reguły po wejściu kilku (na przypływie kilkunastu ) metrów traci się kontakt z dnem. Płaska woda? Ależ skądże 😛 Czop, delikatnie zafalowana (przy wyższym stanie wody), wypłaszcza się na odpływie, ale nie jest to flat! Zupełnie płaską wodę można znaleźć przy wyspie John Wayne Island, położonej tylko ok. 4 km od spotu. Można się tam wyhalsować albo dopłynąć łódką. Więcej info poniżej.

KLIMAT

Gorący i o tej porze roku suchy. Temp w ciągu dnia ok 30 stopni, wieczorem ok 23-26 stopni. Jednocześnie, wieczorami lubi się rozwiać i wtedy temp. odczuwalna jest już dużo niższa. Warto więc mieć ze sobą sweterek lub bluzę i jakieś dłuższe spodnie.

ZAGROŻENIA

Poza wspomnianym pływem – płaszczki i meduzy. Płaszczki zakopane pokojowo na dnie leżą sobie i wygrzewają ciałko. Ale jeśli ktoś na nie nadepnie, będą się bronić wbijając w okolicę kostki kolec z toksyną. To boli… Ponoć bardziej niż rodzenie dzieci (ale ani jedno, ani drugie mi się nie przytrafiło, więc jak tu porównać? ;)). Trzeba czym prędzej odessać toksynę z rany i wsadzić nogę do (bardzo) gorącej wody. Najgorsza jest pierwsza godzina. Potem ból staje się stopniowo coraz mniejszy. Niektórzy następnego dnia są ponownie na wodzie 🙂

Meduzy pojawiają się tylko na jakiś czas – pod koniec lutego lub na początku marca docierają do zatoki razem z chłodniejszym prądem. Jest ich dużo i są duże. Parzą (podobnie jak pokrzywa), dlatego najlepiej jest zakryć całe ciało (długie leginsy, lycra z długim rękawem). 

Główny spot w Punta Chame

JOHN WAYNE ISLAND/SANDBARS

Wyspa położona ok 4 km. od głównej plaży w Punta Chame. Kiedyś znajdował się na niej kompleks hotelowy, nawiązujący do kowbojskich kreacji słynnego aktora. Ważniejsze jednak niż sama wyspa są wyłaniające się wokół niej łachy piachu (panamskie Mewie Rewy ;)). Przy najniższych stanach wody (szczególnie w nowiu i pełni) można tam zacumować łódź, rozłożyć i wystartować kajta, a co najważniejsze – pływać na totalnym flacie! Najlepiej wybrać się na sandbanki 1,5 godz. przed najniższym stanem wody. Wycieczki małą łódką rybacką organizują lokalne bazy i Punta Chame Tours. Koszt ok. 20-30$/os. 

BAZY KITE

Obecnie są trzy – wszystkie położone wzdłuż głównej plaży.

Panama Kite Center to niemiecką ręką dobrze poukładane miejsce na samym początku cypla. Ta szkoła jako jedyna może się pochwalić laguną z płaską wodą do nauki. Niestety laguna przy niskim stanie wody wysycha, przy wysokim – robi się tam taki sam czop, jak na reszcie zatoki. Baza ma jednak nowy, dobry sprzęt, świetną knajpę i bardzo ładną infrastrukturę. Minus – nie da się pływać przy najwyższym stanie wody. Szkółka organizuje wyprawy na wyspę człowieka z westernów 😉

Panama Kite House – to dzieło niemiecko-brytyjskie, położone mniej więcej w połowie plaży. Kite hostel oferujący jednocześnie zakwaterowanie, wyżywienie i lekcje. Szkolą z radiem na nowym i dobrym sprzęcie Duotone. Niestety nie gościliśmy tam za często i trudno ocenić infrastrukturę. Na pewno dominują pompki, sprzęt przygotowuje się już na plaży. Również organizują tripa na wyspę czy surfing. Problem jednak ten sam co u konkurencji – czasem nie da się pływać, bo woda podchodzi za wysoko. Wówczas trzeba się udać na koniec cypla, gdzie zlokalizowane jest….

Machete Kite Club – jedyna panamska szkółka i baza. Dlatego znajdziecie tam mnóstwo lokalesów, którzy korzystają z niej od 10 lat 😉 Niestety baza prowadzona jest po latynosku, czyli na mocnym organizacyjnym chillu. Niemniej, jest tam wszystko, czego Wam potrzeba (kompresor, prysznic, toalety, szafki, bar) a do tego dużo zielonej trawki, gdzie można się rozłożyć i złożyć. To też jedyne miejsce, gdzie pływ nie ma znaczenia. Jednocześnie jedyna baza w Punta Chame czynna cały rok.

DLA KOGO?

Spot w Punta Chame nadaje się dla każdego, choć wiadomo, że nie są to tak doskonałe warunki do nauki/progresu jak Egipt. Niestety, trzeba się z tym pogodzić, że reszta świata nie będzie nas tak rozpieszczać 😛 W skali od trudnych (0) do łatwych warunków (10), dajemy Panamie 6-7/10. Wciąż jednym z najważniejszych elementów kitesurfingu i szkolenia jest wiatr 😛 więc uznajemy, że można zrobić w Panamie niezły postęp. Wieje codziennie, można zaliczyć dwie sesje – rano i popołudniu. Wiatr jest równy. Oczywiście głęboka woda czy falka nie pomagają, ale w razie problemów kierunek wiatru zniesie Was na brzeg.

Ciekawostką i pewnym novum są specjalne buty, używane tu do szkolenia. To hybryda gumowców i butów neoprenowych 😉 Mają twardą, gumową część, przez którą nie przebije się „żądło” płaszczki. Sięgają powyżej kostki. Są dość ciężkie i mało wygodne, ale da się przyzwyczaić. W parze z butami idą specjalne deski, które nie mają padów a jedynie strapy. Na pewnym etapie szkolenia można zrezygnować z takiego rozwiązania i przerzucić się na zwykłego twin-tipa.

Samodzielnie pływający nie muszą nosić butów (nie chodzą zbyt wiele po dnie, są dużo mniej narażeni na bliskie spotkania z płaszczką). Osobiście widziałam tylko 3 ukąszone osoby w ciągu 7 tygodni, więc bilans nie jest zły 😉 

PRZELOT

Najłatwiej KLM, bo z jedną przesiadką, szybko (cała podróż 13 godz.) i wygodnie. Ale można też np. Iberią i Turkishem w dobrych pieniądzach. Ta druga opcja (Turkish Airlines) wychodzi niestety długo, bo najpierw „cofacie się” do Stambułu i dopiero stamtąd lecicie 17 (!) godzin (z międzylądowaniem w Bogocie). Ta opcja może się też wiązać z noclegiem w Stambule po przylocie z Warszawy, ale wówczas to linie lotnicze pokryją koszty Waszego hotelu. Da się, ale… 😉

CENY

Ogólnie  jest dość drogo. Oczywiście poza lokalnymi owocami i warzywami (które do Punta Chame przywozi specjalny Fruittruck 2 razy w tygodniu :)). Dla przykładu: chleb tostowy 2-3$, duży jogurt – 2$, płatki owsiane 200g. – 2$, wino Barefoot – 6,5$ 😉 W tamtejszych knajpach wygląda to tak:

  • pizza 13-20$
  • burger 10-15$
  • pasta: 10-15$
  • ogólnie dania główne między 10 a 20$
  • piwo 2-3$
  • wino 4-5$
  • koktajle: od 5$

 

Pamiętajcie – zawsze można skoczyć do Chińczyka (baru) i najeść się do pełna za 5$ 🙂

W miasteczku są też 2 małe chińskie sklepy, średnio wyposażone. Dla niewybrednych powinno być ok. “Dmuchany” amerykański tostowy chleb, masło orzechowe i wspomniane wino Barefoot mają 😉

GDZIE ZJEŚĆ?

Konkretnie, bo w miasteczku nie ma wielkiego wyboru:

Panamskie Mewie Rewy 😉
Nasza ekipa na kolacji w Parrillada Los Compinches

PRZEMIESZCZANIE SIĘ

Są dwie opcje – z samochodem i bez. Polecamy wynajem auta, bo daje Wam swobodę i możliwość zwiedzania co chcecie i kiedy chcecie. Możecie też zrobić jakieś zakupy w większym mieście (wtedy macie i większy wybór, i lepsze ceny). Wynajem ani benzyna nie są szczególnie drogie: małe auto ok 70 zł/dzień, większe/dłuższe (gdybyście mieli quiver) od 100 zł/dzień, paliwo ok 4 zł/litr. Polecamy wziąć auto na lotnisku, np. w Sixt.

Opcja druga, to dojazd do Punta Chame z Marcosem 🙂 To już nasz znajomy, który wielokrotnie nam pomagał w kwestii dojazdu z/do stolicy. Marcos (jest Włochem) zabierze Was z lotniska prosto do celu za 70$ w jedną stronę. 

Na miejscu wszędzie dostaniecie się piechotą. Możecie też wypożyczyć rower od przemiłej Kostarykanki Melany. Co więcej, nawet bez auta można pozwiedzać okolicę, bo na miejscu działa Niemka Kathi i jej Punta Chame Tours! Ale o zwiedzaniu niżej. 

Opcja bez auta to na pewno fajne rozwiązania dla tych, co chcą złapać kontakt z ekipą w hotelu/na spocie, załapać się na wspólny wyjazd z nowo poznanymi ludźmi. Samochód nie jest konieczny – my daliśmy sobie bez niego radę przez ponad 2 miesiące 😉

Rzut oka na szlak w El Valle de Anton

CO POZA KITEM?

Cerro Chame – najwyższa w okolicy, ale wciąż niewielka góra (560 m. n. p. m.), oddalona 20 km od Punta Chame. Daje się zmęczyć, ale nie trzeba być wyczynowcem, żeby zdobyć szczyt. Na górze widać piękną panoramę na półwysep, zatokę, ocean i góry. Wycieczka na ok. 4 godz.

Los Cajones de Chame – niewielki kanion, gdzie możecie popluskać się w wodzie w otoczeniu skał. Jakaś godzinka drogi od Punta Chame. Miejsce często odwiedzane przez lokalesów, którzy lubią odpalić tam grilla 🙂 To oznacza, że można trafić na lekki tłok, ale określiłabym to jako lokalny folklor.

El Valle de Anton – wioska oddalona ok. 70 km. od Punta Chame, położona w kraterze wygasłego wulkanu. Doskonałe miejsce na wycieczki górskie. Szlaki z reguły bardzo proste a widoki przecudne. W okolicy jest kilka tras (np. na szczyt India Dormida), kilka wodospadów (polecamy Chorro Macho i Chorro Las Mozas). Najtrudniejszy i naprawdę wymagający szlak to ten na sam szczyt Cerro el Gaital (aczkolwiek trasa tylko do punktu widokowego też jest super). Klimat w El Valle jest zupełnie inny niż na wybrzeżu, roślinność niewiarygodnie bujna. Miejsca bardzo spokojne. My na nocleg wybraliśmy apartament z widokiem na wioskę i góry – Ziruma.

Surfing – jakieś 13 km od Punta Chame znajduje się Playa Caracol, gdzie możecie zlapać fale! Najlepsze są na średnim pływie, na wysokim łamią się już na brzegu. Na niskim – są dość małe. W Playa Caracol można wypożyczyć deskę w szkółce Surf Schack.

Wylęgarnia żółwi – można ją znaleźć w samym Punta Chame – na końcu półwyspu, od strony Pacyfiku. Składowane są tam jaja żółwi morskich. Wyklute z nich młode są publicznie wypuszczane na wolność (zawsze o wschodzie lub zachodzie słońca). To naprawdę fajne przeżycie i można wziąć w nim udział za darmo. Żółwiami opiekuje się fundacja Tortuguías.

Wyspa Otoque – choć leży na Pacyfiku, to przypomina swoje karaibskie kuzynki. Krystalicznie czysta, turkusowa woda, mnóstwo ptaków, piękna przyroda. Można się tam wybrać na całodniowego tripa łódką za ok 40-50$/os

Panama City – warto odwiedzić tę metropolię. Jak dla mnie, bardzo zaskakujące, nowoczesne miasto. Duże wrażenie robi Kanał Panamski (pamiętajcie, że jest zamknięty w poniedziałki dla zwiedzających!). Warto zobaczyć też Casco Vijeho (ichnią starówkę). Można też wybrać się na wycieczkę łódką na Wyspę Małp.

Reszta wycieczek, to już dłuższa wyprawa i nam nie udało się tam dotrzeć. Niemniej, dużo dobrego słyszeliśmy o karaibskich archipelagach Bocas del Toro i San Blas.

Praktycznie większość z wymienionych tripów organizuje Punta Chame Tours. Osiadła na stałe w Panamie Niemka Kathi ma duże auto i zabiera ze sobą kilkuosobowe grupy.

WARTO CZY NIE?

Moim zdaniem, Panam i Punta Chame to ciekawy kierunek na wypad KITE&TRAVEL. Można się napływać, odpocząć w spokojnym, pięknym i dziewiczym miejscu, pochodzić po górach, popływać na surfie. Jest dużo możliwości i różnorodności praktycznie na wyciągnięcie ręki. Różne spoty, ocean, góry, wyspy. Dawno nie byłam w miejscu, które jest tak spokojne i żywe jednocześnie (pamiętajcie – są 3 bazy, trochę ludzi z całego świata się tam przewija!). 

Zdaję sobie sprawę, że w tym milionie znaków wyliczyłam sporo niezachęcających rzeczy, ale moim celem nie jest przekonać Was do wyjazdu, tylko jak najlepiej przygotować do ewentualnej podróży do Panamy 🙂 Dajcie znać, jeśli odwiedzicie to miejsce i podzielcie się swoimi wrażeniami! 

Grześ w drodze na Cerro Chame